27-latek chce od Netfliksa milion dolarów za powiązanie go z mordercą w dokumencie true crime

W czerwcu 2019 roku Taylor Hazlewood z Kentucky zapozował do zdjęcia trzymając topór swojego przyjaciela. Kilka lat później Netflix wykorzystał zdjęcie mężczyzny w swoim dokumencie true crime

. Okazuje się, że

, a o sprawie dowiedział się od swoich znajomych.

Prawnicy Hazlewooda domagają się

od Netfliksa, ponieważ "jego reputacja została wyraźnie nadszarpnięta". 

"Jest wielu znajomych, którzy zobaczą zdjęcie Hazelwooda w filmie i będą zakładać najgorsze, nie kontaktując się z Hazelwoodem, by poznać prawdę" - czytamy w pozwie złożonym 10 kwietnia w sądzie w Teksasie.

Fotografia pojawiła się w momencie, gdy narrator zapytał widzów "czy to jest anioł stróż, czy zimnokrwisty zabójca?". Autorzy 85-minutowego dokument powiązali Hazlewooda z historią Caleba "Kaia" Lawrence'a McGillvary'ego, który w 2013 roku udzielił wywiadu pewnej kalifornijskiej stacji telewizyjnej.

Wyznał wówczas, że podróżował autostopem i nie wiedział, kim jest kierowca auta. Podczas trasy nieznany mężczyzna powiedział McGillvary’emu, że podczas służbowego wyjazdu zgwałcił 14-latkę. Potem dodał, że jest Jezusem i "może robić wszystko, co mu się podoba". 

Chwilę później Jett Simmons McBride, bo tak nazywał się kierowca, potrącił pracownika stacji benzynowej. McGillvary wyskoczył z samochodu, żeby pomóc poszkodowanemu. Po chwili dołączyły do niego dwie kobiety. Wtedy McBride rzucił się na jedną z kobiet. 

- Więc pobiegłem za nim z siekierą - wyjaśnił autostopowicz.

 

Stany Zjednoczone pokochały McGillvary’ego. Mężczyzna był zapraszany do programów telewizyjnych, a nawet zaproponowano mu prowadzenie jednego z nich. Jego karierę przerwała jednak decyzja sądu, który

za zamordowanie 73-letniego Josepha Galfy'ego. 

Oskarżony tłumaczył, że zabił seniora w samoobronie, ponieważ został przez niego odurzony i zgwałcony. Natomiast z ustaleń policji wynikało, że McGillvary dobrowolnie współżył ze starszym mężczyzną.