
fot. Netflix / Good Morning America
Wczoraj na Netfliksie, również w Polsce, ukazał się czteroodcinkowy dokument o
Seanie "Diddym" Combsie
, wyprodukowany przez jego wieloletniego rywala
50 Centa
. Diddy, który odsiaduje obecnie wyrok 50 miesięcy więzienia, szeroko skrytykował serial, nazywając go "haniebnym paszkwilem" i oskarżył Netflixa o wykorzystanie skradzionych materiałów.
Serial według materiałów promocyjnych ma prezentować
"szokujące zarzuty" pod adresem Diddy'ego i jego imperium
, wytwórni Bad Boy.
"To poruszający portret człowieka, który zdobył świat muzyki, mediów i biznesu, a potem trafił do więzienia. Combs - napędzany nieposkromioną ambicją i
wyjątkowym wyczuciem talentu
- błyskawicznie wspiął się na szczyt branży, budując potęgę Bad Boy Entertainment. To on pomógł wprowadzić hip-hop do mainstreamu i wypromował artystów, którzy na zawsze zmienili oblicze muzyki. Jednak z opowieści byłych współpracowników, przyjaciół z młodości, artystów i pracowników wyłania się inny obraz -
człowieka, który skrywał wiele tajemnic
i gotów był wybrać bardzo mroczne ścieżki, aby osiągnąć cel. Poprzez niepublikowane wcześniej materiały i szczere wywiady z ludźmi, którzy kiedyś znajdowali się w jego kręgu, dokument odsłania historię potężnego wizjonera i jego imperium - oraz tego, co skrywało się tuż pod błyszczącą powierzchnią" - czytamy w oficjalnym opisie dokumentu.
Tuż przed premierą serialu jego fragment wyemitowano w programie
Good Morning America
. Okazało się wówczas, że w dokumencie wykorzystano m.in.
nagrania z września 2024, wykonane kilka dni przed aresztowaniem Diddy'ego.
To wywołało oburzenie ze strony rapera, a jego prawnik wydał oświadczenie oskarżające Netflixa i 50 Centa o kradzież materiałów.
"Netflix promuje materiał jako dokument, ale
to po prostu haniebny paszkwil
. Dzisiejszy zwiastun wyemitowany w
Good Morning America
potwierdza, że Netflix
oparł się na skradzionych nagraniach
, które nigdy nie były dopuszczone do publikacji. Netflix i jego dyrektor generalny doskonale wiedzą, że pan Combs gromadzi materiały od 19. roku życia, by opowiedzieć swoją historię na własnych zasadach. Jest zasadniczo niesprawiedliwe i niezgodne z prawem, że Netflix przywłaszcza sobie tę pracę" - czytamy w oświadczeniu.
"Żaden z tych materiałów nie pochodzi od Seana Combsa ani jego zespołu, a ich wykorzystanie rodzi bardzo poważne pytania o to, w jaki sposób zostały pozyskane. Netflix próbuje sensacyjnie pokazać każdą minutę życia pana Combsa, ignorując prawdę i jedynie nakręcając medialną nagonkę. Gdyby zależało im na faktach,
nie wyciągaliby prywatnych nagrań z kontekstu,
w tym rozmów z prawnikami, które nigdy nie powinny ujrzeć światła dziennego".
W oświadczeniu podkreślono również, że odpowiedzialność ciąży przede wszystkim na 50 Cencie, który dokonuje "osobistej wendety".
"To szokujące, że Netflix oddał kreatywną kontrolę nad tym projektem osobie, która od lat publicznie atakuje pana Combsa"
- napisano.
Sam 50 Cent, jak i reżyserka dokumentu
Alexandria Stapleton,
nie ujawniają, skąd pozyskali materiały, jednak zapewniają, że było to całkowicie legalne.
- Gdybym nic nie powiedział,
można by to zinterpretować jako zgodę hip-hopu na jego zachowanie
. Nikt inny się nie odezwał - skomentował sprawę 50 Cent w programie
Good Morning America.
Stapleton wydała natomiast oświadczenie dla mediów.
"Nagrania trafiły do nas legalnie i
mamy do nich stosowne prawa
. Zrobiliśmy wszystko, aby chronić tożsamość twórcy tych materiałów. Sean Combs od dekad obsesyjnie nagrywa siebie i swoje otoczenie. Próbowaliśmy też wielokrotnie uzyskać od jego prawników komentarz oraz zaprosić go do udziału w projekcie, ale nie otrzymaliśmy odpowiedzi" - zapewniła.
Przypomnijmy, że Combs po długim procesie federalnym został uznany za
winnego dwóch zarzutów
dotyczących transportu osób w celach uprawniania pros*ytucji, były to jedne z lżejszych zarzutów, które wobec niego formułowano. Został natomiast uniewinniony z zarzutów dotyczących handlu ludźmi i udziału w przestępczości zorganizowanej.
Diddy odsiaduje obecnie wyrok
4 lat i 2 miesięcy więzienia.
To jednak nie koniec jego problemów z prawem. W zeszłym miesiącu departament szeryfa hrabstwa Los Angeles ogłosił, że prowadzi dochodzenie w sprawie nowego zarzutu napaści sek*ualnej dotyczącego incydentu z 2020 roku.