
Fot.: Partizán - YouTube / Fot.: @mblaszczak - X / Fot.: @MorawieckiM - X
Szeroko komentowana jest dziś w mediach wypowiedź Angeli Merkel, która padła w wywiadzie dla węgierskiego kanału Partizan. Była kanclerz Niemiec oceniła, że za sprawą postawy państw bałtyckich oraz Polski doszło do
zerwania relacji dyplomatycznych między Rosją a Unią Europejską
. Wypowiedź byłej kanclerz jest szeroko krytykowana, zarzuca się jej m.in., że obwinia Polskę za rosyjską agresję na Ukrainę, do której doszło kilka miesięcy później.
W rozmowie Merkel poruszyła temat
porozumienia mińskiego
, które zostało wynegocjowane przez nią w 2015 roku. Jak oceniła, "nie było ono doskonałe", ale pomogło ustabilizować sytuację po aneksji Krymu i konflikcie w Donbasie. W ocenie Merkel porozumienie z Mińska "doprowadziło do pewnego uspokojenia i dało Ukrainie możliwość, by zebrać siły i stać się innym krajem". O tym, że
Władimir Putin
nie traktuje poważnie tych postanowień, polityczka przekonała się w 2021 roku. Wówczas domagała się ona, aby negocjacje z Rosją zaczęła prowadzić cała Unia Europejska.
-
Przeciwko (mojej propozycji - red.) były przede wszystkim państwa bałtyckie
, ale także Polska. Te cztery kraje bały się, że nie będziemy mieli wspólnej polityki wobec Rosji - powiedziała Merkel, przyznając, że nie wszystkie państwa członkowskie poparły jej pomysł.
Polityczka zauważyła, że pełnoskalowa inwazja Rosji na Ukrainę zaczęła się po tym, kiedy odeszła z urzędu. W jej ocenie
działania Rosji były związane właśnie z brakiem przestrzeni na podjęcie rozmów z krajami Unii Europejskiej
. Dodała, że na postawę Putina miała też wpływ izolacja związana z
pandemią COVID-19
.
- Putin nie wziął udziału w szczycie G20 w 2021 roku, bo tak obawiał się pandemii koronawirusa.
Nie mogliśmy się już spotykać, ponieważ Putin bał się pandemii koronawirusa
- stwierdziła.
- Jeśli nie można się spotkać i twarzą w twarz rozmawiać o różnicach zdań, nie znajduje się też nowych kompromisów - powiedziała była kanclerz Niemiec. - Wideokonferencje nie wystarczały. Dlatego
koronawirus spowodował, że Rosja tak bardzo się zradykalizowała i ostatecznie zaatakowała Ukrainę
- dodała.
Wypowiedź Merkel wywołała falę oburzenia zarówno wśród polityków, jak i ekspertów, którzy zwrócili uwagę na to, że jej interpretacja zdarzeń nie uwzględnia faktycznych przyczyn agresji Rosji na Ukrainę oraz tego, że wojna trwała już podczas jej urzędowania. Komentując wywiad, niemiecki Bild zarzucił Merkel, że pominęła fakt, że w latach 2015-2021 Rosjanie z*bili bądź ranili ponad 5000 ukraińskich żołnierzy.
Sprawę skomentowali także polscy politycy. Były premier
Mateusz Morawiecki
nazwał jej wypowiedź "bezmyślną" oraz ocenił, że za sprawą tego wywiadu znalazła się ona "czołówce najbardziej szkodzących Europie polityków niemieckich w ostatnim stuleciu".
Były minister obrony narodowej
Mariusz Błaszczak
nazwał z kolei Merkel "fundatorką reżimu Putina" oraz ocenił, że to właśnie ona jest współwinna rosyjskiej agresji na Ukrainę. Dodał on, że słowa byłej kanclerz powinny zostać potępione przez premiera
Donalda Tuska
, który do tej pory nie zabrał stanowiska w tej sprawie.
W obronie państw bałtyckich stanął również estoński poseł
Marko Mihkelson
, którego zdaniem Merkel obwiniła te kraje oraz Polskę za wywołanie "imperialnej wojny Rosji". Napisał on, że rzuca to cień na cały okres jej urzędowania jako kanclerza Niemiec.
Niektórzy stwierdzili natomiast, że
narracja prezentowana przez media jest wyolbrzymiona
, a słowa byłej kanclerz Niemiec nie były wcale tak dosadne, jak jest to prezentowane. Takiego zdania jest m.in. były ambasador Polski w Stanach Zjednoczonych
Marek Magierowski
, który wskazał, że Merkel powiedziała jedynie, że Bałtowie i Polska nie wyrażały zgody na nowy, unijny format rozmów z Rosją.