Tu nie chodzi tylko o teatry. W całej kulturze jest bieda. Czy to teatry, czy muzea, BWA, opery i tak dalej. Dyrekcja upolityczniona, a jak się dyrekcji nie spodobasz to pracujesz za niewiele ponad minimalną z 20-letnim stażem pracy. Kilkoro znajomych siedzi w różnych instytucjach kultury - wszędzie to samo.
Pacyfizm dobra rzecz. Ale powiedz mi: jaką postawę przyjmiesz, gdy zobaczysz, że na ulicy jeden typ napada i zaczyna bić drugiego? Stwierdzisz, że aktem przemocy będzie próba bronienia się? Że typ, który dostaje manto, jest zacietrzewiony w swojej ideologii, ponieważ próbuje kontrować ciosy agresora? Zaczniesz robić wykład na temat nadstawiania drugiego policzka, gdy napastnik będzie katował ofiarę?
Nikt przy próbach samobójczych nikogo nie sprawdza, na pewno nie przeszukując do gołego. Przy takim wezwaniu służby mają obowiązek jedynie jak najszybciej przetransportować osobę usiłującą popełnić samobójstwo do najbliższego ośrodka zajmującego się leczeniem chorób psychicznych z oddziałem zamkniętym na tygodniową obserwację. Wyście w tej centrali zjebów PiS-u chyba odlecieli już totalnie do jakiejś innej rzeczywistości. Za chwilę zaczniecie pisać, że słońce jest czarne, a woda jest sucha.
Opinie polityczne często wpływają na i/lub przenikają się z postrzeganiem świata oraz decyzjami życiowymi, więc zastanawianie się nad nimi w kontekście samobójstw, morderstw, strzelanin jest jak najbardziej zasadne.
Skąd pomysł, że tylko w kulturze mają miejsce takie praktyki? Osobiście spotkałem się z nimi dosłownie w każdej branży, w której pracowałem. Aha, swoje pierdolenie pod tytułem: "zmień pracę, weź kredyt, nikt cię do niczego nie zmusza" to neoliberalne brednie, które jakoś tak łatwo przychodzi osobom niemającym problemów w pracy ani nie zastanawiających się nad tym, za co mają żyć.
To nie jest logika pracowników, tylko brak logiki osób wysoko postawionych, twórców i obrońców systemu, którzy myślą, że ludzie będą szczęśliwi, że mogą pracować za miskę ryżu na miesiąc i nie będę przy tym kraść co popadnie z powodu biedy.