fot. Twitter
Wczoraj pod siedzibą
Kaufland Polska
we
Wrocławiu
pojawiło się tzw.
"szare miasteczko"
namiotowe. Ma ono "symbolizować ciężką sytuację pracowników w marketach i centrach dystrybucyjnych".
Związkowcy od początku roku są w
sporze zbiorowym
z pracodawcą. Domagają się od Kauflandu
podwyżek i równości płacowej kobiet.
Pod siedzibą firmy pojawiły się transparenty z hasłami "Dość wyzysku", "Mamy prawa, nie tylko obowiązki".
- Domagamy się podwyżek, zaprzestania dyskryminacji płacowej kobiet oraz wdrożenia procedur antymobbingowych w firmie. Te, które obecnie obowiązują, bardziej pracownikom szkodzą niż pomagają - powiedział Wojciech Jendrusiak, przewodniczący Wolnego Związku Zawodowego Jedność Pracownicza.
Protest przed siedzibą firmy ma trwać
do 23 maja.
- Niewykluczone, że jeszcze dłużej. Wszystko będzie zależało od przebiegu rozmów z pracodawcą. Jesteśmy zdeterminowani, żeby walczyć o godne płace i przestrzeganie praw pracowników - wyjaśnia Jendrusiak.
Kaufland twierdzi z kolei, że
firma stawia "na dialog i wzajemne porozumienie",
podkreśla też, że "płace w sieci są jednymi z najwyższych w branży. Miesięczne wynagrodzenie na stanowisku kasjer-sprzedawca obecnie wynosi do
4500 zł brutto".
"Wynagrodzenie w firmie nie jest zależne od płci, a wyłącznie od kwalifikacji i doświadczenia, które osoba zatrudniona zdobywa, pracując na określonym stanowisku. Obsada w marketach oraz centrach logistycznych planowana jest z wyprzedzeniem i w razie potrzeby podejmowane są decyzje o zwiększeniu zatrudnienia. W określonych przypadkach decydujemy się na zatrudnienie pracowników w niepełnym wymiarze godzin, a każda osoba na etapie rekrutacji jest informowana o wymiarze etatu, na jaki kandyduje" - twierdzi Kaufland.