Logo
  • DONALD
  • WYBORCZA PODAJE, ŻE RADNY PIS Z LUBARTOWA POSIADAŁ W DOMU "DILERSKĄ" ILOŚĆ MARIHUANY, ALE PROKURATURA NIE CHCE ARESZTU

Wyborcza podaje, że radny PiS z Lubartowa posiadał w domu "dilerską" ilość marihuany, ale prokuratura nie chce aresztu

06.12.2022, 07:00
Radny PiS Krzysztof Ż.
z Lubartowa zawiesił swoje członkostwo w Miejskim Klubie Radnych, ponieważ został przyłapany na
paleniu marihuany
w toalecie w budynku starostwa powiatowego. O sprawie powiadomiono policję, która w domu radnego zabezpieczyła
160 g marihuany.
Pisaliśmy o tym tutaj:
Jak podaje
Wyborcza
, o sprawie poinformował policję sekretarz Starostwa. Dziennik podaje, że tego dnia, kiedy Ż. został przyłapany na paleniu, zachowywał się dziwnie:
podśpiewywał sobie, podskakiwał,
gestykulował, wymachiwał do kolegów i koleżanek.
Narkotyki, które zabezpieczyła policja, oszacowano na kwotę
12 tysięcy złotych
. Prokuratura miała radnemu
przedstawić zarzut posiadania znacznej ilości marihuany.
Samorządowiec do niczego się
nie przyznał i odmówił składania wyjaśnień
. Co ciekawe prokuratura nie wstąpiła do sądu o areszt w sprawie Krzysztofa Ż.:
- Zastosowano wobec niego
poręczenie majątkowe, dozór policyjny i zakaz opuszczania kraju
- informuje
Wyborczą
rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Lublinie Agnieszka Kępka.
Wyborcza rozmawiała w tej sprawie z funkcjonariuszem Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie, który jest oburzony działaniem prokuratury:
-
160 gramów marihuany to zdecydowanie ilość dilerska.
W dodatku podejrzany do niczego się nie przyznał i odmówił składania wyjaśnień. Gdyby sprawa dotyczyła 19-latka zatrzymanego na przystanku autobusowym, rzecz wydawałaby się oczywista. Chłopak z taką ilością marihuany jak nic
trafiłby na trzy miesiące do aresztu
- mówi dziennikowi funkcjonariusz Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie.
- Czy to marihuana na potrzeby własne, czy do dilerki? 160 gramów marihuany to tak, jakby palacz papierosów miał w domu papierosy wartości 11-12 tys. zł. Przecież to na odległość bardzo źle pachnie - dodaje.
Prokuratura twierdzi, że "sankcje, czyli poręczenie majątkowe, dozór policyjny i zakaz opuszczania kraju, są w tej sprawie właściwe".
Krzysztofowi Ż. grozi nawet do 10 lat pozbawienia wolności.
Oprócz tego starosta lubartowski Tomasz Marzęda w rozmowie z
Wyborczą
wyjaśnił, że nie widzi podstaw do wyciągania wobec Ż. konsekwencji służbowych.
- Nie widzę przeszkód, by po urlopie Ż. wrócił do pracy. O jego dalszych losach zadecyduje sąd. Poczekajmy na jego decyzję - wyjaśnia Marzęda.
Zobacz też:

Dokarm kaczkę przez internet

Zapraszamy do zapoznania się z naszym Patronite, także jeżeli nie zamierzasz nic wpłacać. To jest nasz manifest:

https://patronite.pl/donaldpl

STRONA GŁÓWNA »
NAJLEPSZE KOMENTARZE TYGODNIA